ID | #1687620518 |
Añadido | Sáb, 24/06/2023 |
Autor | July N. |
Fuentes | |
Fenómenos | |
Estado | Caso
|
Datos iniciales
Fue a principios del otoño de 1969 en un rincón tranquilo cerca de la frontera de la República popular de Polonia y Alemania del este. El mundo todavía estaba vivo después del primer vuelo del hombre a la Luna. Parecía una introducción a una gran epopeya cósmica, pero resultó que en la Tierra, y más específicamente entre Pensk y Lasuva en la baja Silesia, estaban sucediendo eventos realmente sorprendentes.
Aunque quedaba casi una década antes de la epopeya polaca de encuentros con humanoides (caracterizada por casos de Emilchin, Przyrodnica, Golina, Halupa y otros lugares), el evento en cuestión es un caso típico con un "alto grado de rareza". Ocurrió en el otoño de 1969, probablemente entre las 21:00 y las 22:00. Aunque el Sr. Marian Borodzic, el testigo principal, no recordaba la fecha del día, todos los demás detalles estaban firmemente grabados en su memoria. De los cinco hombres que persiguieron a la figura brillante esa noche, tres siguen vivos. Según el hombre, uno de los testigos (que recuerda un poco el incidente) vive hoy en Szczecin, mientras que el alcohol borra lentamente todos los rastros de recuerdos del otro.
Este evento tuvo lugar entre el pueblo de Lasuv y la ciudad de Pensk (hoy la capital del Voivodato fronterizo de baja Silesia), en un camino de tierra que conduce a un viaducto detrás del cual había campos.
Los cinco jóvenes regresaban esa noche del cine. Marian dice que la noche fue clara y lunar. No recuerda de qué estaban hablando cuando su atención se vio repentinamente atraída por una figura que estaba de pie junto a un roble que crecía en una pequeña colina. Su altura era de unos 170 cm, y la estructura del cuerpo se parecía a la humana. Parecía observarlos de cerca. Marian recuerda que la Luna iluminaba la cara gris y alargada de la criatura, en la que no se podían ver detalles.
"Esto sucedió durante el regreso de Pensk, donde estábamos en el cine, a nuestro pueblo de Lasuv", dice Marian. Fue entonces cuando nos familiarizamos con esta figura extraña, de aspecto inusual. Similar a nosotros de altura (aproximadamente 170 cm), cara gris "ilegible", con una parte "facial" y cervical claramente distinguible. La cabeza estaba " rodeada "por un"brillo" amarillento muy suave. Sin embargo, las partes inferiores de esta figura estaban "cubiertas" con un tono muy delicado de azul. Lo que es muy extraño, los colores brillantes visibles para el ojo no "emitieron" luz hacia afuera. Más precisamente, no iluminaron la tierra y los obstáculos "pasados" por esta Criatura (pequeños arbustos individuales).
Poco después, en un arrebato de fantasía juvenil, el Sr. Marian saltó a la montaña, pero la criatura no se movió. Sin embargo, momentos después comenzó a distanciarse. Al final resultó que, el humanoide, rodeado por una delgada capa luminosa, se movió sobre el Suelo y maniobró de manera muy eficiente entre los obstáculos en forma de arbusto, mientras mantenía una distancia constante entre él y el "grupo de persecución". En un momento, la criatura se aceleró. Como señaló el testigo, se movió silenciosamente en el aire, sin mantener el Halo visible anteriormente. Pronto se encontró bajo el viaducto y durante este tiempo desapareció de la vista de los testigos.
"Por su comportamiento, se vio con qué interés nos estaba observando", agrega el hombre. Ya sea por tensión, o para Mostrar "quién es el jefe", corrí detrás de "lo desconocido" y mis colegas me siguieron. Corre por el campo abierto hacia la "pista". La esencia gira repentinamente a la derecha, a través de pequeños árboles y arbustos individuales, que de una manera bastante inusual (ninguna rama se ve afectada) "fluye" la esencia "pasa por alto" en completo silencio. Debo señalar que durante la" persecución", la legibilidad de los colores que enfatizaban las formas (amarillo claro y azul) era casi imperceptible, pero en verdad, el gris prevalecía, lo que aún le daba forma y su"posición". Después de una" aceleración "y un giro a la izquierda" empinado", murió bajo un pequeño viaducto ferroviario...
Noticias originales
Jesienią 1969 r. grupka młodych ludzi wracających do wsi Lasów z kina w Pieńsku, zauważyła stojącą obok drogi postać. Księżyc oświecał jej szarą twarz pozbawioną wyrazu i ciało, które spowijała błękitnawa mgiełka. Niewiele myśląc, chłopcy rzucili się w pogoń za istotą zauważając, że ucieka przed nimi sunąc tuż nad ziemią i manewrując nad zaroślami. W pewnym momencie humanoid wleciał pod wiadukt i…
____________________
Piotr Cielebiaś, INFRA
Była wczesna jesień 1969 r. w spokojnym zakątku przy granicy PRL i NRD. Świat żył jeszcze pierwszą wyprawą człowieka na Księżyc. Zdawało się, że był to wstęp do wielkiej kosmicznej epopei, ale jak się okazało, do prawdziwie niesamowitych zdarzeń doszło na Ziemi, dokładniej mówiąc między Pieńskiem a Lasowem na Dolnym Śląsku.
Choć do polskiej epopei spotkań z humanoidami (którą charakteryzowały przypadki z Emilcina, Przyrodnicy, Goliny, Chałup i innych miejscowości) była jeszcze niemalże dekada wydarzenie, o którym mowa to typowy przypadek o „wysokim stopniu dziwności”. Doszło do niego jesienią 1969 r., najprawdopodobniej między godziną 21:00 a 22:00. Choć pan Marian Borodzicz, główny świadek, nie zapamiętał dziennej daty, wszystkie inne szczegóły bardzo mocno utrwaliły się w jego pamięci. Z pięciu ludzi, którzy tamtej nocy wdali się w pościg za jaśniejącą postacią, żyje trzech. Jak twierdzi mężczyzna, jeden ze świadków (który pamięta to zajście jako tako) mieszka dziś w Szczecinie, zaś u drugiego wszelkie ślady wspomnień powoli zaciera alkohol.
Zdarzenie to rozegrało między wsią Lasów a miejscowością Pieńsk (dziś stolicą granicznego powiatu w województwie dolnośląskim), na polnej drodze prowadzącej w stronę wiaduktu, za którym rozciągały się pola.
Obcy przy dębie
Pod widocznym z lewej strony drzewem pan Marian i cztery inne osoby zauważyli dziwną postać (fot. MB/Archiwum infra.org.pl).
Pięcioro młodych mężczyzn wracało tej nocy z kina. Jak mówi pan Marian, noc była pogodna, księżycowa. Nie pamięta, o czym wówczas rozmawiali, kiedy niespodziewanie ich uwagę zwróciła postać stojąca przy rosnącym na niewielkim wzniesieniu dębie. Mierzyła ok. 170 cm wzrostu i budową ciała przypominała człowieka. Zdawała się uważnie ich obserwować. Pan Marian przypomina sobie, że księżyc oświetlał szarą i pociągłą twarz istoty, na której nie można było dopatrzyć się żadnych szczegółów.
- Stało się to podczas powrotu z Pieńska, gdzie byliśmy w kinie, do naszej wsi Lasów – mówi pan Marian. To właśnie wtedy spotkaliśmy tą dziwną, bo o nietypowym wyglądzie postać. Wzrostem podobna do nas (około 170 cm), szara „nieczytelna” twarz, z wyraźnie odznaczającą się częścią „twarzową” i szyjną. Głowę „otaczała” bardzo delikatna żółtawa „poświata”. Natomiast dolne partie tej postaci były „osłonięte” bardzo delikatnym odcieniem błękitu. Co bardzo dziwne, kolory jasne, widoczne dla oka, nie „emitowały” światła poza siebie. Dokładniej, nie oświetlały ziemi i przeszkód „mijanych” (małe pojedyncze krzaczki) przez tą Istotę.
Wkrótce potem, w przypływie młodzieńczej fantazji, pan Marian wskoczył na górkę, lecz istota nie poruszyła się. Chwilę później zaczęła się jednak oddalać. Jak się okazało humanoid, którego otaczała delikatna świetlista powłoka, poruszał się nad ziemią i bardzo sprawie manewrując między przeszkodami w postaci zarośli, cały czas utrzymując stałą odległość między nim a „grupą pościgową”. Po chwili istota przyspieszyła. Jak zauważył świadek, w powietrzu poruszała się bezszelestnie, nie utrzymując ponadto widzianej wcześniej otoczki. Niebawem, znalazła się pod wiaduktem i w tym czasie zniknęła świadkom z oczu.
- W jej zachowaniu można było zauważyć z jak wielkim zainteresowaniem się nam przygląda – dodaje mężczyzna. Może w wyniku napięcia, a być może aby pokazać „kto tu rządzi”, rzuciłem się w pogoń za „nieznanym”, a moi koledzy za mną. Pościg po otwartym polu w kierunku „torowiska”. Istota nagle skręca w prawo, poprzez pojedyncze malutkie drzewka i krzaczki, które są „omijane” w dość niezwykły sposób (nie dotknięta żadna gałązka) dzięki „płynności” istoty, w przy całkowitej ciszy. Zauważyć muszę , że podczas „pościgu” czytelność kolorów podkreślających kształty (jasno żółty i błękitny) była prawie niezauważalna , natomiast powiem prawdę, dominował kolor szary, który nadal nadawał jej kształt i jej „położenie”. Po „przyśpieszeniu” i „ostrym” skręcie w lewo zginęła nam pod malutkim wiaduktem kolejowym…
Łączka po której ścigana była istota aż do zniknęcia w pobliżu widocznego w tle nasypu (fot. MB/Archiwum infra.org.pl).
Historia ta została na stałe w pamięci pana Mariana Borodzicza. Przez wiele lat dzielił się on tą opowieścią z innymi, nie znajdując zadowalającej odpowiedzi. Choć trudno taką zaoferować, mężczyzna twierdził, iż pewien dyskomfort sprawiały mu wyjaśnienia wiążące jego przeżycie z doznaniem natury religijnej, co kłóciło się z jego światopoglądem. Zupełnie inaczej patrzył na sens swego spotkania w połączeniu z hipotezami na temat UFO i przybyszów z kosmosu, o których głośno zrobiło się kilka lat później, m.in. w związku ze sprawą Jana Wolskiego. Mężczyzna nigdy też nie stronił od opowiadania o swym przeżyciu, pewien jego realności. Zwidów i przywidzeń nie chce się przecież atakować, a jeśli już, to raczej nie uciekają one sunąc na ziemią…
- Całe zajście, w którym braliśmy udział, w początkowej fazie, niewątpliwie przypisywaliśmy treściom religijnym, by w miarę upływu lat (a co za tym idzie, w wyniku nazwę to „ewolucji” młodzieńczych wówczas poglądów) skłonić się bardziej w stronę nauki, postępu i cywilizacji. Podboje kosmosu, nowe technologie i jej osiągnięcia, przybliżanie wszechświata człowiekowi... Opisywane często bardzo wiarygodne spotkania z istotami, przeloty i lądowania UFO bywają podważane i negowane przez „niedowiarków”, ale ja i moi „byli” i obecni żyjący koledzy będziemy zawsze wierzyć. Bo żeby wierzyć w życie na innych odległych planetach, trzeba to „nieznane” spotkać „twarzą w twarz”, ale niekoniecznie stosować nieudane pościgi – dodał.
Latający humanoidzi a paraludzie
Zewnętrzny wygląd istoty. Jak zauważa świadek, kolory rysunku nie oddają w pełni barw światła otaczającego istotę, które wydawało się być bardziej eteryczne (rys. M.B., archiwum infra.org.pl)
Od czasów powojennych zgromadzono w Polsce wiele relacji na temat bliskich spotkań z humanoidalnymi istotami, którym nie towarzyszyła równoczesna obserwacja niezidentyfikowanego obiektu latającego (UFO). Choć zdarzenia te bywają podciągane i rozpatrywane w terminach ufologicznych, nikt nie wysunął zadowalającej alternatywnej koncepcji tłumaczącej ich pochodzenie. Sytuacji nie ułatwia zadziwiająca różnorodność tych doniesień, co uniemożliwia stworzenie optymalnych scenariuszy i hipotez. Nikt nie wie, jak wiele z tych historii zostało nieopowiedzianych lub podciągniętych pod opowieści o spotkaniach z duchami i straszydłami, z którymi kto wie, łączy je dość dużo.
W ciągu ostatniego okresu zarejestrowano kilka innych zdarzeń podobnych do tego, co widziano w 1969 r. w pobliżu Pieńska. Późną jesienią 2000 r. dwóch młodych ludzi (z których jeden wykonuje dziś szanowany zawód) zauważyło w okolicach miejscowości Koniewo (warmińsko – mazurskie) „przelot” dziwnej postaci. Jak mówią świadkowie, którzy wracali nocą do swej miejscowości, na tle lasu zauważyli oni lecącą „bokiem” długowłosą postać, której manifestacji towarzyszyły dochodzące z lasu głośne przeraźliwe dźwięki.
Równie enigmatyczny charakter miało inne bliskie spotkanie z humanoidem, do którego doszło w 2008 r. w Bornem Sulinowie (zachodniopomorskie) i którego świadkiem była 71-letnia mieszkanka Szczecinka. Jak twierdzi, podczas spaceru po byłej jednostce, zobaczyła ona zbliżający się w powietrzu kształt przypominający rosłego mężczyznę, który minął ją i wleciał między las. W czasie spotkania kobieta odczuwała symptomy przypominające paraliż (być może wynikające ze strachu).
Kolejnych obserwacji humanoidów posiadających zdolność lotu dokonano w Gliniku na Podkarpaciu (2002) oraz w Niemojkowie. Drugi z przypadków miał szczególnie intrygujący i dwuznaczny charakter, gdyż zaobserwowany „obiekt-stwór” posiadał pewne cechy humanoidalne, ale zdawał się być wykonany z metalu. Tej dziwnej obserwacji dokonał 7 sierpnia 1991 r. rolnik, który wyszedł na pole, aby wyprowadzić krowy. Kiedy zbliżył się do „obiektu” zauważył, że te przypomina wielką „sowę” o okrągłych „płaskich” oczach, w których zgodnie z ruchem wskazówek zegara wirowały czarne źrenice. Pomiędzy nimi znajdował się brązowy wypust, który przypominał nos. Korpus „stwora” pokrywały lśniące w słońcu, najprawdopodobniej metalowe, łuski. Po pewnym czasie obiekt wzniósł się na ok. 30 m. w górę, potem o mniej więcej drugiej tyle, a na koniec oddalił się lotem poziomym w kierunku sąsiedniej miejscowości. Zdarzenie o podobnym przebiegu, jednak dość kontrowersyjne i trudne w jednoznacznej ocenie miało miejsce w 2004 r. w Lelowie k. Częstochowy.
Wszystkie te historie oprócz tego, że napotykane istoty posiadały zdolność unoszenia się w powietrzu nie wiąże zasadniczo nic. Każda z nich wyraźnie różniła się wyglądem i zachowaniem, co wpływało na przebieg obserwacji. Jeszcze jedną łączącą je cechą jest też jednak fakt, iż dochodziło do nich na odludziu i całkiem znienacka. Gdyby świadkowie znaleźli się w tym miejscu chwilę wcześniej lub później lub gdyby zmienili drogę, z pewnością nie mieliby możliwości uczestniczenia w tych dość surrealistycznych scenariuszach.
Przejście po wiaduktem, w pobliżu którego zniknęła istota
(fot. MB/Archiwum infra.org.pl)
Jakby nie patrzeć, z naszego punktu widzenia spotkania te nie mają żadnego określonego sensu. W większości przypadków latające humanoidy oprócz wzbudzania w ludziach przestrachu nie zdają się wykonywać żadnych czynności, których moglibyśmy spodziewać się po przedstawicielach cywilizacji zdolnych do eksploracji obcych planet. Ponieważ w ich przypadkach nie zaobserwowano obecności pojazdów latających czy nawet rodzaju „osobistego napędu”, kwestią otwartą pozostaje ich pochodzenie.
Można zasugerować, że tego typu spotkania nie zaczęły się w połowie XX w., lecz znane są ludzkości od dawna, a utrwalone zostały w wierzeniach i niektórych ludowych opowieściach. Urodzony w 1632 r. mieszczański pisarz Jakub Kazimierz Haur w swoim dziele nt. ekonomii, zawarł anegdotę o lecącym w powietrzu „chłopie” niesionym przez złe moce, którego niegdyś na Rusi widział pewien pan. Czy inne podobne opowieści uznawane za legendy, mogą zawierać w sobie elementy historii jak ta, której udziałem był Marian Borodzicz?
Nie da się zaprzeczyć, że istota spotkana przez grupkę chłopców w 1969 r. przez innych mogłaby być uznana za świętego lub anioła (nadludzka forma, posiadanie aureoli). Pozostaje także zadać sobie pytanie, w jakim stopniu podobne historie dopasowywane są do panujących w danym okresie przekonań i wizji świata. Gdyby historia z 1969 r. wydarzyła się na początku wieku lub wcześniej, z pewnością upatrywałoby w niej albo spotkania z duchem, albo ze świętym. W drugiej połowie XX w., wraz z rozpoczęciem ery lotów w kosmos, wyjaśnienia zaczęły oscylować wokół kwestii życia w kosmosie, zaś dziś coraz częściej mówi się o przybyszach z paralelnych światów czy nawet „niewidocznych” mieszkańcach naszej rzeczywistości.
W zetknięciu z tymi wszystkim niezwykłościami i skomplikowanymi, prawdziwym zaskoczeniem jest postawa pana Mariana Borodzicza, który nie bojąc się nieprzychylnych komentarzy (często będących jedyną bronią przeciwko trudnym i niewytłumaczalnym sprawom), mówi o swym doświadczeniu w sposób otwarty i przekonywujący. Sceptycy zarzucający mu uleganie omamom muszą pamiętać, że przewidzenia zwykle nie uciekają przed pięcioma goniącymi je młodymi ludźmi…
Hipótesis
Investigación
Currículum
Inicie sesión o regístrese para comentar